JUŻ TYLKO BYŁE SZTUSZNE LODOWISKO

Z okna mieszkania widzę, jak rozbierają sztuczne lodowisko przy ulicy Wyspiańskiego, obok stadionu Resovii. W tej chwili sterty gruzu i żelastwa. A jeszcze niedawno widziałem ślizgających się na nim łyżwiarzy. Aleksander Baranowski zrobił zdjęcia burzonego lodowiska. W swoim archiwum ma zdjęcie z otwarcia tego lodowiska, robione w listopadzie 1979 r. Jan Martuszewski był jednym z organizatorów tamtego lodowiska. Poprosiłem go o rozmowę na temat: jako ono powstawało. Był wtedy wiceprezydentem miasta Rzeszowa i w swoim zakresie czynności miał m.in. nadzór nad sportem i rekreacją. Zgodził się przypomnieć tamte chwile, działania i ludzi, dzięki którym powstało w Rzeszowie sztuczne lodowisko.
- Proszę opowiedzieć nam, jak to zaczęło się?
- W latach 70. ubiegłego wieku prowadziliśmy akcję społecznego urządzania lodowisk przy szkołach i na placach międzyblokowych. Oczywiście, lodowisk naturalnie mrożonych. Zimy wtedy bywały i dłuższe, i ostrzejsze. Pierwsze hasło brzmiało: 50 lodowisk, ale szybko zamieniono je na 100 lodowisk. Na tych lodowiskach pełno było młodzieży ślizgającej się. Akcja chwyciła. Prowadził ją Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Rzeszowie przy pomocy szkół i samorządów. strażacy i rodzice. Wtedy pojawił się pomysł zbudowania sztucznego lodowiska. Sanok i Dębica już takie miały. Pojechaliśmy do Dębicy, by zapoznać się, jak to oni zrobili. Im było łatwiej. W Dębicy były zakłady produkujące urządzenia chłodnicze. Rzeszów nie miał środków finansowych. Ale rada miasta zaakceptowała pomysł. Poparł nas także Rajmund Lewicki, ówczesny przewodniczący Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki. Podjął nawet starania w Warszawie o uzyskanie wsparcia. I tak wszyscy akceptowali pomysł, ale nie dawali środków. Zaważyła tu „klątwa” hali na Podpromiu, w wyniku której obowiązywał zakaz prowadzenia inwestycji sportowych w Rzeszowie. Wtedy zrodził się pomył, by realizować budowę lodowiska w czynie społecznym.
- Czuliście się na siłach?
- Byliśmy zdesperowani i pełni dobrych chęci. Powołaliśmy sztab budowy lodowiska. W jego skład weszli m.in. Adam Szalba, dyrektor rzeszowskiego przedsiębiorstwa robót elektrycznych, Eugeniusz Wierzchołek, dyrektor MOSiR -u, Stanisław Wiącek (koordynował wykonawców) i ja, odpowiedzialny za całość. Wspierał nas w tym działaniu, i to bardzo, Ludwik Chmura, dyrektor zjednoczenia budownictwa. Bardzo wielu wspomagało nas. Jan Lisowski, architekt miejski, wyszukał działkę na lokalizację. Nie było jeszcze obwodnicy. Biuro Projektowe Budownictwa Przemysłowego opracowało dokumentację i przeprowadziło wszelkie uzgodnienia. Już w lutym 1978 r. została zatwierdzona. Działaliśmy równocześnie na wszystkich frontach. Szukaliśmy poparcia społecznego i darczyńców, prowadziliśmy rozmowy z wykonawcami i dostawcami, szukaliśmy środków finansowych i wsparcia w różnej formie, potrzebne były dewizy. Brałem udział w licznych spotkaniach i rozmowach. Przecież chcieliśmy wybudować prawdziwe lodowisko, składające się z dwóch płyt (jedna miała być kryta) i maszynowni.- Rozumiem, że trudno w naszej rozmowie ukazać wszystkie aspekty tamtych działań i wyliczyć wszystkich wartych tego. Proszę więc o kilka przykładów.
- Porwaliśmy się na wielką i kosztowną inwestycję, nie mając na ten cel żadnych środków w budżecie miasta i nie mając zapewnienia w planach inwestycyjnych. Dlatego wciskaliśmy się, gdzie tylko można było. Nie spotkaliśmy się z żadnymi odmowami. Rozumieli nas wszyscy i pomagali w miarę swoich możliwości. Niektóre przedsiębiorstwa dawały materiały, zapewniały ekipy fachowców. Wojewoda wsparł środkami na popieranie czynów społecznych. Pod koniec roku kalendarzowego wykorzystywaliśmy środki na popieranie czynów społecznych, które zostawały wielu innym inwestorom i przepadłyby zgodnie z przepisami. To nas ratowało. W listopadzie 1979 r. lodowisko zostało otwarte.
- Jak by to pan podsumował dzisiaj?
- Trudno to dziś zrozumieć, ale wtedy daliśmy radę i to dzięki poparciu tak wielu osób i przedsiębiorstw. Przypomnę, że w tamtym okresie budowano priorytetowe zakłady w Polsce i województwie, jak hutę Katowice, szpitale w Rzeszowie i Leżajsku. Lodowisko według założeń miało działać około 6 miesięcy w roku. Przyjmowano bowiem, że może działać przy temperaturze +5 stopni C (ale bez słońca). Nadchodziły cieplejsze zimy, przez co skracała się liczba dni z taką temperaturą. Nie doszło, niestety, do utworzenia klubu hokejowego. Wszelkie próby w tym zakresie nie znajdowały wsparcia zakładów pracy, a MOSiR-u nie było na to stać. Nie wybudowano też drugiej płyty (krytej). Cieszy mnie to, że mimo wszystko zdołaliśmy doprowadzić do zbudowania sztucznego lodowiska w Rzeszowie. Żal, że po 37 latach zostało ono rozebrane i nie wiadomo, kiedy w to miejsce powstanie nowe. Mam nadzieję, że obecni inwestorzy zbudują piękne i nowoczesne lodowisko zgodnie ze swoimi obietnicami i, być może, w krótszym terminie niż my kiedyś.
- I ja mam też taką nadzieję. Dziękuję za rozmowę.
Józef Kanik
 



Dodaj komentarz

Plain text

Projekt i realizacja: