ZEZEM NA WPROST: CO Z CZARNĄ DZIURĄ?

     To, co wyplatają ostatnio politycy, nie tylko jedynie słusznej partii i około partyjnego planktonu narodowego, niektórzy przedstawiciele IPN oraz nawiedzeni publicyści, nie wiadomo dlaczego nazywani dziennikarzami, zmusza do ponownego zmierzenia się z    problematyką zakłamywania naszej przeszłości. Tym razem już bez żadnych zahamowań. Czasy PRL-u jawią się jako czarna, odrażająca dziura.
     Ale lepiej będzie, gdy pójdziemy po kolei. Powstanie „Solidarności” stworzyło iluzję dla większości rodaków, że ludzie pracy wraz z inteligencją razem dokonają przekształcenia kraju w raj dla wszystkich. Szybko okazało się, że było to pobożne życzenie. Transformacja ustrojowa lat dziewięćdziesiątych w ekspresowym tempie pogłębiła tylko rów pomiędzy liberalną inteligencją zgrupowaną wokół „Gazety Wyborczej”, która na plecach robotników przejęła władzę, i pozostałą częścią społeczeństwa. Ci drudzy solidnie oberwali i ponieśli najdotkliwsze konsekwencje zmian. W dodatku odnosiło się wrażenie, że przy okrągłym stole „Solidarność” sama z sobą zawarła porozumienie. Że nie było kompromisun z władzami PRL. Premier Bielecki nawet oficjalnie stwierdził, że Polska Ludowa spowodowała większe szkody dla Polski aniżeli okupacja hitlerowska. I tak powoli deprecjonowano ten okres poprzez zakłamywanie rzeczywistości, chociaż od zawsze znana jest prawda, iż to, co zepsuje jeden idiota, dziesięciu mędrców nie jest w stanie naprawić. Jednak sama platforma doczekała się także solidnej oceny ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Okazało się bowiem, że zostawili im kraj w stanie ruin i zgliszcz, zupełnie bezbronny niczym niemowlę jakieś i w dodatku kolesiowski oraz nepotyczny. I bądź tu mądry! Może teraz pan Bielecki pojmie, że jego prawda o PRL była oparta na identycznych przesłankach, że jego proces myślowy był owocny, ale owoce zepsute?
     Zniszczono prawie wszystko, co było do zniszczenia w peerelowskiej tożsamości narodowej. A co można na takich zgliszczach zbudować, skoro opierając się na kłamstwach sponiewierano godność milionów Polaków z kilku pokoleń? Jeśli w czasach PRL tylko dokonywano zbrodni stalinowskich, uganiano się po lasach za żołnierzami wyklętymi, pito wodkę, gnębiono Kościół i służono sowietom, to skąd wzięły się materialne efekty zawodowej ofiarności ludzi z tamtego czasu? Kraj po straszliwych zniszczeniach wojennych, łącznie z leżącą w gruzach Warszawą, przecież ktoś musiał odbudować. Zacofaną, z przysłowiową galicyjską nędzą, polską wieś ktoś musiał ucywilizować, zelektryfikować, zmechanizować i zmeliorować. Kompletnemu brakowi infrastruktury drogowej, oświatowej, kulturalnej i służby zdrowia też ktoś musiał zaradzić. Setki tysięcy mieszkań, ogromną ilość nowych zakładów pracy, wiele uczelni, instytutów naukowych i badawczo-rozwojowych też nie spadły z nieba niczym manna. Czyli, skoro była to czarna dziura, to zrobiły to krasnoludki, albo inne ufoludziki?
     Kto dał partiom poprzednio i obecnie rządzącym prawo do obrażania ludzi, których dorobek zawodowy sprzedają wszystkie ekipy rządzące przez 27 lat i jeszcze co nieco zostało? Skąd wzięliby środki na własne utrzymanie. Jak długo Polacy solidnie pracujący w PRL będą znosić idiotyczne, coraz mniej wybredne oskarżenia coraz bardziej bezczelnych aparatczyków władzy? Czyżby ci ludzie rzeczywiście uznawali swoich rodziców i dziadków za sowieckich pachołków i nierobów, niegodnych miana Polaka? Nie ma w nich miejsca na żadną sensowną refleksję pokoleniową?
     Historycznym ramieniem dziejowej sprawiedliwości PO był Instytut Pamięci Narodowej. Jednak dopiero za rządów Prezesa Polski, w randze naczelnika państwa, ta instytucja rozwija prawdziwe skrzydła. Po 1989 roku zaczęła się apologeza przegranych powstań, zwłaszcza Powstania Warszawskiego. Jednak w pewnym momencie prezydent Lech Kaczyński doszedł do wniosku, że trudno ukryć ogromne straty z nim związane. Sięgnął po mniej tym obciążonych żołnierzy wyklętych, a zaczął od podhalańskiego Kurasia) i nawet Sejm uchwalił dzień do ich czczenia. Do dziś nie mogę pojąć, jak mogli za tym głosować posłowie SLD i ktokolwiek trzeźwo myślący! Teraz jest wielkie uwielbienie dla owych wyklętych, którzy przecież sami wyklęli się. W odstawkę idą bohaterowie AK. Nawet taka postać jak gen. Zbigniew Scibor-Rylski stał się brzydkim obiektem zainteresowania IPN. Coś mi tu nie gra. To jest tak, jakby polityka historyczna zaordynowała naszym dziejom współczesnym równocześnie viagrę z rycynusem. Sama radość! Czekam, kiedy zaczną odznaczać krzyżem powstańczym tych, którzy uczestniczyli przy powstaniu Prawa i Sprawiedliwości oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Toż dopiero ci są prawdziwymi powstańcami!
     Mam jedną prośbę do tych, którzy tworzyli liczne i wartościowe przecież dobra w czasach PRL-u. Nie dawajcie się zastraszać, nie milczcie, gdy was obrażają i poniewierają owoce waszej pracy, nie dajcie wrzucić się do jednego wora ze zbrodniami stalinowskimi i żołnierzami wyklętymi. Kiedyś bowiem, gdy pozbawią was wszystkiego, nie tylko honoru i czci, to wnuki czy prawnuki karmione tą wiedzą, wytkną wam, że przecież mogliście zapracować sobie na godną starość, zamiast kraść, pić i wysługiwać się komunistom. Czarna dziura! W czasach „Solidarności” domagano się likwidacji białych plam w naszej historii. Ciekaw jestem, czy ktoś podejmie inicjatywę pani Berny i zechce zlikwidować czarną dziurę w naszych najnowszych dziejach.

Roman Małek   
          

 



Dodaj komentarz

Plain text

Projekt i realizacja: